Pogranicza
Temacik raczej z gatunku tych "l¿ejszych", ale gdzie lepiej móg³ pasowaæ ten felieton...
VHS musia³ trafiæ na ¶mietnik
Bartek Fukiet
Wys³a³em do wora Freddy'ego Kruegera. W doborowym towarzystwie. Za nim poszli Kubrick, Gilliam i Fellini. To by³a bolesna i d³ugo odwlekana decyzja, jednak nieunikniona. Prêdzej czy pó¼niej ta¶my magnetyczne, na których przez lata gromadzi³em ulubione filmy, musia³y trafiæ na ¶mietnik. Znak czasów. System VHS, który dla kinomanów sta³ siê czym¶ takim, jak dla melomanów wynalezienie gramofonu, przechodzi ostatecznie do lamusa, a magnetowidy wêdruj± do piwnic albo na wysypiska (w 2008 roku patronuj±ca technologii firma JVC oficjalnie og³osi³a koniec produkcji tych urz±dzeñ). Dlaczego wyda³em wyrok na swoich ulubieñców? Drogi rodziciel zosta³ posiadaczem pojazdu jedno¶ladowego i zaczê³o mu brakowaæ miejsca w gara¿u, gdzie zdeponowa³em go¶cinnie - wiedziony sentymentem i kinomañsk± sk³onno¶ci± do chomikowania - resztki swojej onegdaj poka¼nej i stanowi±cej powód do dumy kasetowej kolekcji filmowej. No i ostatnie VHS-y, które przetrwa³y wcze¶niejsze pogromy i selekcje, posz³y do wora na ¶mieci. A wi±¿e siê z nimi tak du¿o wspomnieñ...
Kiedy magnetowidy trafi³y pod strzechy, kinomani dostali do rêki potê¿ny orê¿ i wymarzony sposób na kultywowanie swojej pasji. Nareszcie mo¿na by³o gromadziæ filmy, wymieniaæ siê nimi, kompilowaæ kolekcje ulubionych re¿yserów i gatunków. Kontakt z twórczo¶ci± idoli przesta³ siê ograniczaæ do wielokrotnych wizyt w kinie (ze wstydem przyznajê: na "Wej¶ciu smoka" by³em siedem razy, za ósmym mnie nie wpu¶cili, trafi³a siê mniej liberalna babcia biletowa) oraz zalepiania ¶cian fotosami i plakatami. W siermiê¿nej rzeczywisto¶ci PRL-u, w którego schy³kowym okresie przysz³o mi dorastaæ, VHS dawa³ mo¿liwo¶æ obcowania z tytu³ami niedostêpnymi, zakazanymi przez cenzurê i wszelkim popkulturowym ch³amem z krainy ¶wiatowej kinematografii (z przewag± konfekcji amerykañskiej i azjatyckiej). Pamiêtam pierwsze spotkania z ta¶m± VHS: zjechany niemi³osiernie "Rambo", zdubbingowana - uff! - po niemiecku "Klasa 1984" Lestera, zaje¿d¿ona do czarnobia³o¶ci pierwsza "Akademia policyjna", ¶nie¿±ce na ekranie ciosy z pó³obrotu Chucka Norrisa - to by³y rzeczy, które rz±dzi³y w pierwszych latach ta¶my magnetycznej. Potem w obiegu pojawi³y siê tytu³y do wyboru, do koloru. I te z górnej pó³ki ("£owca jeleni", "£owca androidów", "The Wall", "L¶nienie"), i brutalne wyczyny królów VHS-u tamtych lat: Norrisa, Stallone, Schwarzeneggera, horrory, komedie, pó³kowniki ró¿nego sortu, no i oczywi¶cie megapopularne produkcje spod znaku X, które u³atwi³y ¿ycie obdarzonym s³ab± wyobra¼ni± mi³o¶nikom autoerotyzmu.
Kasety w owych latach nagrywano wielokrotnie. Ka¿dy dociekliwy mi³o¶nik kina wyrobi³ w sobie nawyk sprawdzania, czy po filmie g³ównym nie zosta³a czê¶æ poprzedniej zawarto¶ci. W ten sposób pisz±cy te s³owa obejrza³ pierwsze w ¿yciu fragmenty mocnego pornosa, przewijaj±c w swojej filmoznawczej dociekliwo¶ci ¶nie¿±cy kawa³ek po napisach koñcowych religijnego dzie³a o "Barabaszu", które to dostarczy³ znajomy kap³an w ramach wideo-ewangelizacji.
VHS u³atwia³ relacje interpersonalne. Wymiana i po¿yczanie kwit³y w najlepsze. Nawet polonista zacz±³ mi stawiaæ nieco wy¿sze oceny, od kiedy udostêpni³em mu ta¶my z "Blaszanym bêbenkiem" i "The Wall". Poprosi³ te¿ nie¶mia³o - z zastrze¿eniem, ¿e robi to z czysto naukowej ciekawo¶ci - o "Kobrê", "Commando" i "Rambo". Osobnicy niepopularni towarzysko, jako posiadacze odtwarzaczy VHS i amerykañskich hitów, nagle stawali siê po¿±danymi gospodarzami wieczorków i go¶æmi imprez.
Zanim na bazary trafi³y tanie odtwarzacze, przedsiêbiorczy rodacy wpadli na pomys³ organizowania biletowanych pokazów, podczas których kilkadziesi±t osób t³oczy³o siê w poszukiwaniu mocnych wra¿eñ przed ma³ym telewizorkiem. Pamiêtam taki seans na rozsypuj±cych siê krzes³ach w foyer nieistniej±cego ju¿ dzisiaj przybytku X Muzy. Zestaw filmowy zaiste powalaj±cy: "Prywatne lekcje" - erotyk z Sylvi± Kristel demoralizuj±c± 15-latka oraz chiñski "z marszu klasyk" kina kopanego "Mistrzyni Wu Dang". Znajomy opowiada³, ¿e je¼dzi³ z odtwarzaczem do zaprzyja¼nionego aresztu, gdzie - w ramach nagrody za dobre sprawowanie i w imiê nowocze¶nie pojmowanej resocjalizacji - puszcza³ osadzonym erotyki (wiê¼niowie uwielbiali te seanse i nazwali je... "¶wiêtem konia").
Z czasem pojawi³y siê firmy wyspecjalizowane w nagrywaniu filmów VHS. Wraz z grup± kumpli-kinomaniaków za³o¿yli¶my filmow± spó³dzielniê. Zrzucali¶my siê na plecak kaset VHS i ruszali¶my do Trójmiasta, gdzie swoje "VIDEO US£UGI" oferowa³a niejaka Urszula Z. Firma pani Uli dysponowa³a potê¿nym katalogiem tytu³ów. Poniewa¿ mieli¶my g³ównie dostêp do tanich 180-tek, na ogó³ nagrywa³o siê 120 minutowy film plus odcinek serialu (nasz ulubiony zestaw – Bond plus epizod "Miami Vice"). Kilka bondowskich nabytków z tamtych lat trafi³o pó¼niej do wora razem ze wspomnianym powy¿ej bohaterem "Koszmaru z ulicy Wi±zów".
A potem nasta³a wolna Polska kapitalistyczna i na rynku zaroi³o siê od oficjalnych dystrybutorów. Filmy na VHS rz±dzi³y - w wypo¿yczalniach, w sklepach i prywatnych kolekcjach - przez blisko dekadê, do momentu pojawienia siê rewolucyjnego jako¶ciowo DVD. Polacy nie zakochali siê w tym formacie od razu, bo pocz±tkowo p³yty i odtwarzacze by³y bardzo drogie. Zachêci³a ich dopiero, rozpêtana przez w¶ciekle konkuruj±cych wydawców prasy i id±ca w parze z obni¿k± cen odtwarzaczy, insertomania. Sta³a siê ona z czasem tak potê¿nym zjawiskiem, ¿e na ulicach du¿ych miast, wypieraj±c bukinistów, rozstawili swoje stragany "muvini¶ci", oferuj±cy ogromny wybór ¶mieciowych wydañ insertowych, pochodz±cych ze zwrotów i od co bardziej zaradnych magazynierów firm kolporterskich. Co tu du¿o mówiæ, trafili¶my do awangardy kulturalnej Europy. Tylko w krainie prawdziwych kinomanów dzie³a Felliniego i Bergmana sprzedaje siê na ulicy, spod folii, obok sznurówek, kwiatów i bananów.
Kilkaset kaset, kilka tysiêcy p³yt DVD i kilkadziesi±t Blu-Rayów temu ¼le wybra³em pasjê. Kolekcjoner filmów to chyba jedno z najbardziej pechowych i niestabilnych hobby ¶wiata. Mi³o¶nik malarstwa kupuje raz namalowany obraz i - je¶li trafi³ w dobry pêdzel - jego nabytek tylko ro¶nie na warto¶ci. Podobnie z numizmatykiem, filatelist± i kolekcjonerem zabytkowych grzebieni. A co ma zrobiæ nieszczêsny fan "Gwiezdnych Wojen"? Kiedy¶ zainwestowa³ w pierwsz± edycjê VHS - teraz, z up³ywem lat - praktycznie nie do odtworzenia, potem by³a druga edycja kasetowa - poprawiona. Po drodze wersja na zapomnianych ju¿ dyskach laserowych, dwie edycje DVD, wkrótce zapewne box Blu-Ray z obrazem High Definition. Za kilka lat mo¿e "Star Wars 3D". Fani p³ac±, a George Lucas wci±¿ zarabia na tym samym produkcie, tylko w coraz bardziej kolorowym opakowaniu. Sam z³apa³em siê na tym, ¿e drugi raz wydajê pieni±dze i kupujê wydania BR filmów, które mam w kolekcjonerskich edycjach na DVD...
Wraz z postêpuj±cym gwa³townie wzrostem pojemno¶ci przeno¶nych dysków twardych i odtwarzaczy multimedialnych, przywi±zanie kinomanów do pó³ek z kolekcjami zaczyna zanikaæ. Ro¶nie nam pokolenie fanów multimediów skondensowanych. Bo po co trzymaæ w domu setki (tysi±ce) kr±¿ków, skoro mo¿na mieæ przy sobie wszystkie ulubione filmy, sezony serialu, koncerty (do tego zdjêcia, muzykê, etc.) w pojemniku wielko¶ci piersiówki? Wygoda, ergonomia i mobilno¶æ tego rozwi±zania jest niekwestionowana. Za to pochodzenie tych plików to ju¿ inna historia.
W czasach schy³kowego PRL-u nie by³o alternatywy dla piractwa. Teraz wywieszenie flagi z trupi± czaszk± jest wyborem, nie konieczno¶ci±. W dobie megaszybkich ³±cz internetowych, mo¿na mieæ na dysku prawie ka¿dy film w kilkana¶cie/kilkadziesi±t minut. Czasami kilka miesiêcy przed polsk± premier±, je¶li dystrybutor siê zagapi. Nie zamierzam bawiæ siê w moralizatora i powiadam uczciwie, ¿e nie rzuci³bym pierwszy kamieniem.
Internet to medium, które zmusza bran¿ê rozrywkow± do ewolucji i zapewnienia wszystkim równoczesnego dostêpu do najnowszego kontentu. Je¶li potencjalny blockbuster wchodzi na ekrany polskich kin z kilkumiesiêcznym opó¼nieniem wzglêdem premiery w USA, przelicza siê to na konkretne straty ze zmniejszonej ilo¶ci sprzedanych biletów, bo zainteresowani ¶ci±gn± sobie film z sieci. Efekt? Teraz najwiêksze hity otwieraj± na ca³ym ¶wiecie tego samego dnia. Podobnie zapewne stanie siê w przysz³o¶ci z ofert± serialow±. VOD to przysz³o¶æ bran¿y. W globalnej wiosce nikt z szybkim ³±czem nie bêdzie czekaæ na "oficjalny" odcinek serialu, skoro w sieci mo¿na go zobaczyæ dzieñ po premierze amerykañskiej, a dwa dni potem jest ju¿ fanowskie t³umaczenie na lokalny jêzyk. Inna sprawa, ¿e jako¶æ czê¶ci filmowych nowo¶ci w internecie przypomina czêsto VHS-owego "Rambo" po którym¶ przegraniu z rzêdu.
Pamiêtam sprzed lat, ¿e w trakcie wieczornego seansu zjechanej kopii "Koszmaru z ulicy Wi±zów", mój kolega (obecnie redaktor dzia³u naukowego poczytnego dziennika) gruchn±³ przestraszony na pod³ogê, rozwalaj±c przy tym krzes³o. I takiej intensywno¶ci prze¿ywania kina ¿yczê wszystkim. Bo czy z ta¶my, czy z pliku, czy z DVD - kino ma w sobie magiê, która wci±¿ wyzwala w nas strach, rado¶æ, wzruszenie i pobudza do marzeñ. I bêdzie z nim tak, jak z innymi dziedzinami sztuki - jeden mi³o¶nik obrazów ogl±da je tylko w galerii, inny w albumie, a jeszcze innemu wystarczy jpg w internecie. Tylko czy na pewno wszyscy widz± ten sam obraz? To ju¿ temat do osobnych rozwa¿añ.
Pogrzeb Freddy’ego na ta¶mie VHS uczci³em zakupem wersji DVD "Koszmaru z ulicy Wi±zów". Teraz czekam na now± ods³onê serii z Jackie E. "Roschachem" Haleyem w roli g³ównej. Te¿ na ta¶mie, ale 35 mm.
Oj to by³y czasy...
S³ynne nocne maratony video, a potem rano w pracy ziewanie i podkr±¿one oczy.
Albo wymiany kaset
heh, te¿ pamiêtam to po¿yczanie odtwarzaczy czy magnetowidów i spotkania do rana w 20 osób
Panowie przy filmach akcji i piwku, Panie w kuchni szykuj±ce co¶ do zjedzenia lub usypiaj±ce w jakim¶ wolnym pomieszczeniu dzieci... i ten powrót nad ranem, hehehe racja Jarku: To by³y czasy!
(a filmu "Bawarskie przypadki" to do dzisiejszego dnia nie znoszê! )
No.. "Bawarskie przypadki", "Lody na patyku"
hehe...
I "Zaginiony w akcji" z Chuckiem Norrisem, wszystkie 'Rambo" i kilka kultowych horrorów...
To se ne vrati
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.pladminik.xlx.pl